Podstawy elektroniki - TEORIA

by .:DETOX:.

 

        
Wstęp 

Ponieważ było wiele nieścisłości na forum co do różnych aspektów 
połączenia komputera do silniczka itp. kombinacji (również słyszałem 
o otwieranu okien głosem itd.. :))) ), postanowiłem coś o tym 
skrobnąć. 

Zacznijmy od tego co to jest prąd elektryczny: nic innego jak 
uporządkowany ruch ładunków.. no dobrze, ale co to są ładunki? Na 
chłopski rozum od razu: ładunku mogą być dodatnie lub ujemne. W 
zwykłym przykładowym atomie, wokół jądra naładowanego dodatnio, krążą 
ujemnie naładowane elektrony. W atomie takim liczba elektronów jest 
równa ilości protonów w jądrze.. zatem ładunki te się nawzajem zerują, 
bo każdy proton i elektron mają ładunek takiej samej wartości, ale 
przeciwnego znaku. Przykładowo (od razu w formie makroskopowej): mamy 
jakąś większą masę (np. z metalu) i niech ma ona mały nadmiar 
elektronów – wtedy jest naładowana ujemnie. Weźmy teraz inną podobną 
płytkę, ale z niedoborem elektronów – wtedy jest ona naładowana 
dodatnio. Spróbujmy te dwie masy połączyć drucikiem – nastąpi 
wyrównane ładunków – odpowiednia ilość elektronów przejdzie z jednej 
płytki na drugą, aby ładunki się wyrównały. Przepływ tych elektronów 
to właśnie prąd elektryczny, może jeszcze nie taki ustabilizowany – 
ale był. 

Oki, to było w wersji na chłopski rozum, i jeżeli tak napiszecie na 
jakimś egzaminie, to od razu pała! :)) Tak naprawdę, wygląda wszystko 
lekko inaczej, to tylko wierzchołek góry lodowej, co ja napisałem. 
Zastanówmy się, dlaczego metale przewodzą prąd (są w stanie dokonać 
transportu elektronów). Otóż, elektrony w ich atomach nie są spójnie 
„przywiązane” do atomów, jak w innych materiałach, ale luźno „latają” 
(można tak powiedzieć) w masie metalu tworząc tzw. gaz elektronowy 
(chmurę elektronową). Dlatego też metale umożliwiają przepływ prądu 
elektrycznego. 

Od najdawniejszych czasów wiadomo, że natura dąży do tzw. 
„wyrównania”, dlatego zbliżając np. do siebie dwie masy o takich 
samych ładunkach (naładowanych jednoimienne), będą się one odpychała, 
natomiast różnoimiennie – przyciągały. Siły te są ściśle obliczone, 
jednak my się tym nie zajmujemy. 

Ładunek elektryczny 

Im mocniejszy jest ładunek, tym bardziej dana masa jest naładowana. 
Ale ponieważ w fizyce nie zadawalamy się określeniami względnymi 
„mocniej”, czy też „słabiej”, a dokonujemy pomiaru, zatem można 
powiedzieć, że ładunek elektryczny też możemy zmierzyć [[ tak 
naprawdę to bardzo trudno go zmierzyć, ale wymyślono jednostkę dla 
tej wielkości ]]. A jest nią kulomb. Jest to bardzo duża jednostka, w 
wyładowaniach atmosferycznych występują rzędy kilku kulombów. I na 
razie - tyle o tym :) 

Potencjał, napięcie 

Skoro już znasz pojęcie kulomba, można poznać pojęcie potencjału oraz 
napięcia. Można powiedzieć, ze im większy jest ładunek na danej masie, 
tym większy jest potencjał (wartości te wzrastają proporcjonalnie). 
Oczywiście dla danego materiału można wyznaczyć współczynnik 
proporcjonalności, jest to w tym przypadku „pojemność elektryczna”, 
ale nią na razie się nie zajmujemy. Teraz warto sobie zadać pytanie: 
co to jest ten potencjał? Można powiedzieć, że im jest on większy, 
tym bardziej jest dana masa naładowana – tym łatwiej dopuścić do jej 
rozładowania. Potencjału jako takiego nie można zmierzyć, jest to 
wielkość względna, musimy dobrać względem czego mierzymy. Najprościej 
oczywiście – względem tzw. potencjału zerowego. Takie coś idealne 
oczywiście nie istnieje (zawsze jest jakiś potencjał), ale wyobraźmy 
sobie potencjał zerowy (płytka z ładunkiem równym 0). Inne płytki 
będą mierzone względem tego właśnie potencjału. Napięcie elektryczne 
natomiast to różnica potencjałów między dwoma punktami (obiektami). 
Nie można mówić o napięciu jakiegoś elementu, muszą zostać dobrane 
dwa punkty, i mówimy że napięcie między nimi jest równe tyle i tyle 
(inaczej różnica potencjałów). Zarówno potencjał i napięcie mają tą 
samą jednostkę, jaką jest wolt (V). Przykład: Istnieją dwie płytki o 
potencjałach odpowiednio: 4 V, 7V. Napięcie między nimi wynosi 3 V. 
Tu chyba nie ma nic nadzwyczajnego. Nie będę w kursie tym oczywiście 
rozpisywał definicji wszystkich, to sobie każdy w książce znajdzie – 
chcę tylko krótko wytłumaczyć podstawowe aspekty elektroniki. 

Prąd elektryczny, źródło napięcia 

Powiedzieliśmy sobie, że pomiędzy dwoma masami, między którymi jest 
jakieś napięcie przepłynie prąd po połączeniu ich. No dobrze, jak to 
będzie wyglądać. Część elektronów z masy, gdzie jest ich nadmiar 
przepłynie na drugą masę, szybko zrobi się wyrównanie. Zatem różnica 
potencjałów (napięcie) będzie stopniowo maleć, aż uzyska wartość 0 i 
prąd przestanie płynąć. W praktyce wszystko będzie trwało ułamek 
sekundy, więc po co nam taki prąd, którego przepływ trwa tak krótki 
okres czasu? Rozwiązaniem idealnym byłaby tu swoista „pompa”, która 
dosłownie „brała” by elektrony z drugiej płytki i powrotem 
przerzucała na pierwszą, aby te znowu mogły płynąć naszym drucikiem. 
Otóż pompa taka istnieje, i nazywana jest źródłem napięcia. 
Oczywiście mowa tu cały czas o prądzie stałym, prąd zmienny będzie w 
dalszych częściach. Przykładowym źródłem napięcia może być zwykła 
bateryjka. Jak wiadomo ma ono zawsze dwa bieguny: dodatni (o wyższym 
potencjale) oraz ujemny (o niższym potencjale). Po połączeniu jakimś 
drucikiem biegunów, elektrony zaczynają płynąć od niższego potencjału 
(nazywanego „minusem”) do wyższego potencjału (nazywany jako „plus”). 
W samym źródle natomiast elektrony są przerzucane w kierunku odwrotnym, 
tak aby utrzymana została stała różnica potencjałów 
(napięcie między biegunami). Okej: ale w książkach pisze, że tzw. 
„prąd” płynie od plusa do minusa (czyli od wyższego do niższego 
potencjału). Otóż jest to jak najbardziej prawda, tak właśnie został 
umownie przyjęty kierunek prądu elektrycznego (odwrotnie do ruchu 
elektronów)! Zatem: prąd płynie od wyższego do niższego potencjału, 
mimo, że elektrony poruszają się w kierunku przeciwnym. Źródła 
napięcia użytku codziennego mają napięcie np. 1.5 V. Napięcie wyższe 
niż 20 V może się okazać niebezpieczne dla zdrowia, a nawet życia. 

Opór elektryczny, natężenie prądu 

Powiedzieliśmy sobie, że przez nasz wymyślony drucik będzie płynął 
prąd elektryczny. I tu od razu powiemy, żeby nie było wątpliwości – 
że drucik ten musiał mieć jakiś opór. Każdy materiał, przez który 
może płynąć prąd stawia mu pewien opór. I na przykład – złoto, miedź 
mają mały opór, intuicyjnie – są dobrymi przewodnikami prądu, 
natomiast grafit na przykład słabo przewodzi prąd – ma duży opór 
elektryczny. Ale co to jest takiego ten opór? Zanim się dowiesz – 
powiem jeszcze co jest „amper”. Otóż jak wiadomo, wszystko musi mieć 
swoją jednostkę, aby można było dokonać pomiaru danej wielkości 
fizycznej. Kolumb to jednostka ładunku elektrycznego, również znamy 
jednostkę napięcia – jest nią wolt. Amper natomiast jest jednostką, 
która mówi nam o wartości przepływu prądu (wielkość ta nazywana jest 
natężeniem). Im większe jest natężenie, tym mocniej płynie prąd – tym 
samym – więcej elektronów przepływa. Jeden amper to natężenie prądu, 
jeśli przez przekrój poprzeczny przewodnika przepływa ładunek jednego 
kulomba w ciągu jednej sekundy. Tu chyba nic tłumaczyć 
łopatologicznie nie trzeba. Amper jest dość dużą jednostką, w 
praktyce – przykładowo elektronice – używamy mikro amperów, czyli 
jednostek znacznie mniejszych (ponieważ przez układy scalone 
przepływają znacznie mniejsze prądy). Okej – to teraz co to jest ten 
cholerny opór? Najprościej tłumacząc: weźmy pod uwagę źródło napięcia 
(1 V) i chcemy połączyć bieguny przykładowo długim drutem. Chcemy 
również zmierzyć jego opór elektryczny (fachowo wielkość tę nazywamy 
rezystancją). Otóż dokonujemy tego na podstawie pomiaru prądu. Jeżeli 
przy niezmienionej różnicy potencjałów (napięciu) 1 V, będzie płynął 
prąd o natężeniu 1 A (ampera), to rezystancja (opór elektryczny) 
przewodnika będzie wynosiła 1om (czyt „om” – jest to jednostka 
rezystancji). Dzięki temu zaraz poznamy jedno z podstawowych praw 
elektrotechniki: prawo Ohma. Mówi ono o zależności między oporem, 
napięciem a prądem. Istotny jest tu wzór : 
I = U/R (gdzie I – natężenie prądu (ang: intensity), U – napięcie 
(ang: voltage), R – rezystancja [ tak oznaczamy w praktyce te 
wielkości, ang: rezistance] ). 
Zatem co ono mówi? Określa ono wartość prądu jaki będzie płynął przez 
dany materiał. Przykładowo: wyobraźmy sobie dłuższy, cienki drucik o 
jakimś tam oporze R. Jeżeli przyłożymy do jego końców napięcie U, to 
będzie przez niego płynął prąd o natężeniu I. 
Wzór ten można przekształcić: 
U = I*R 
Teraz mówi ono, że iloczyn prądu płynącego przez przewodnik oraz jego 
rezystancji jest równy napięciu między jego końcami. 
Przekształcenie wzoru na opór (R = U/I ), nie jest praktycznie 
zalecane. Oczywiście można obliczać tym rezystancję (na podstawie 
prądu i napięcia), ale należy wtedy pamiętać żeby nie popełnić jakiś 
błędów abstrakcyjnych. Przykładowo: student zapytany „Co się stanie, 
jeśli napięcie podwyższymy dwukrotnie” odpowiada: „Rezystancja też 
wzrośnie dwukrotnie”. Właśnie dla takich co najmniej „błędnych” myśli 
nie stosuje się tego wzoru. 

Niestety zanim dojdziemy do praktycznej elektroniki, musisz poznać dużo rzeczy… 

Rezystancja, rezystywność, konduktancja, konduktywność 

Zastanówmy się od czego zależy opór danego elementu. Na pewno od 
materiału, z którego jest on wykonany – to już narzuca się od razu. 
Oprócz tego wiadomo – im dłuższy jest przewodnik, tym większą ma on 
rezystancję. Opór w danych warunkach zależy też oczywiście od innych 
rzeczy, np. temperatury, ciśnienia, ale nie musisz o tym na razie 
wiedzieć. Rezystancję określa się dla danego obiektu (jakiegoś 
przedmiotu, konkretnie opisanego), natomiast nie dla materiału! Nie 
możemy powiedzieć, że miedź ma jakąś rezystancję, bo dwie płytki 
miedziane różnych długości mają inny opór. Zatem została wprowadzona 
wielkość zwana rezystywnością, która opisuje jak dany materiał 
przewodzi prąd. Znając rezystywność materiału oraz wymiary przewodu 
można obliczyć rezystancję. Jednostką rezystywności jest „omometr” 
(rezystywność materiału, w przypadku gdy kabel o długości jednego 
metra oraz jednego metra kwadratowego średnicy ma opór 1 om. 
Dokładniej tym nie musisz się zajmować, ważne żebyś ogólnie widział 
na czym to polega. Zamiast charakteryzować opór przewodu, można 
charakteryzować jego przewodność czyli jednostkę dokładnie odwrotną. 
Przykład: jeśli materiał ma opór 3 om to ma przewodność 1/3 … no 
właśnie – czego? Jednostką narzucającą się od razu jest 1/om, a 
nazywamy go „simens”. Przewodność tę nazywamy właśnie konduktancją, a 
oznaczamy literką G (ang: conductance). Tak jak w przypadku 
materiałów: dla oporu była rezystywność, tak dla przewodnictwa jest 
konduktywność opisująca przewodność danego materiału. Jednostką jest 
s/m (simens na metr). Określenia: „praca i moc elektryczna” poznasz 
nieco później. 

Stan jałowy, stan zwarcia 

Łącząc bieguny źródła napięcia cienkim drucikiem mówiłem, że musi on 
mieć jakiś opór. Weźmy pod uwagę drucik tak krótki i wykonany z tak 
dobrego materiału, że jego opór jest znikomy (bardzo bliski 0). W 
takim przypadku po połączeniu nastąpi „zwarcie” obwodu – do czego to 
prowadzi? Otóż popłynie ogromny prąd przez przewodnik (co widać ze 
wzoru), a napięcie na końcach biegunów będzie równe 0 (znikomo małe). 
Źródło napięcia nie zdąży utrzymywać stałej różnicy potencjałów – 
czyn ten prowadzi najczęściej do zniszczenia źródła. W przypadku 
prądów dużych, zwarcie grozi pożarem. Stan jałowy natomiast jest 
wtedy, kiedy do biegunów źródła nie są przyłączone żadne inne 
elementy ( w sensie: bieguny nie są połączone żadną inną drogą niż 
samo źródło). Dokładnie o tych zagadnieniach dowiesz się z następnego 
akapitu. 

Opór wewnętrzny, siła elektromotoryczna, przeciążenie 

Wyżej wspomnieliśmy o tzw. stanie zwarcia źródła. Należy się 
zastanowić dokładniej na temat samego źródła w tym przypadku. 
Mówiliśmy, iż jest to „pompa”, która przekłada elektrony, aby trzymać 
napięcie. Jednak z jaką prędkością może to robić? Otóż zjawisko to 
też można łatwo opisać, wyobraźmy sobie w baterii na samym środku 
malutki drucik, który przerzuca elektrony. Przez niego płynie 
oczywiście prąd, i co ważne: ma on jakąś rezystancję. Można ją 
określić jako „rezystancję wewnętrzną źródła”. Im jest ona większa, 
tym większy prąd można pobierać ze źródła, ponieważ źródło jest w 
stanie utrzymywać napięcie. Tu od razu należy prowadzić pojęcie stanu 
obwodu elektrycznego. Zastanówmy się co się dzieje, w przypadku 
pobierania prądu ze źródła, gdy rezystancja obwodu jest znacznie 
większa niż rezystancja wewnętrzna źródła. Wtedy przykładowy, 
niewielki prąd płynie, źródło natomiast nie wykonuje swojej pełnej 
„mocy” (na razie w cudzysłowiu piszę, bo nie wiesz co to jest 
jeszcze). Zatem źródło „nie przemęcza” się wcale, bo może wytrzymać 
znacznie większe prądy. Stan taki nazywamy niedociążeniem. Innym 
przykładem jest sytuacja, gdy rezystancja obwodu jest znacznie 
mniejsza niż rezystancja wewnętrzna źródła. Źródło nie nadąża w 
wykonywaniu „pracy” (przerzucaniu elektronów) i tym samym – napięcie 
maleje. Nazywamy to spadkiem napięcia na biegunach źródła, a stan ten 
– przeciążeniem. W przypadku jeszcze większego przeciążenia – 
zmniejszenia rezystancji obwodu – dochodzimy powoli do zwarcia. W 
praktyce natomiast zawsze staramy się, aby rezystancja wewnętrzna 
danego źródła była taka sama jak rezystancja obwodu (dobieramy obwód). 
Wtedy źródło pracuje „pełną parą”, wydziela się największa „moc”, a 
stan ten nazywamy dopasowaniem. I znowu nowe pojęcie: siła 
elektromotoryczna. Jest to nic innego jak napięcie źródła w stanie 
jałowym. W przypadku przeciążenia, napięcie jest niższe niż siła 
elektromotoryczna źródła (dla ścisłości: wielkość zwana siłą 
elektromotoryczną nie jest wcale siłą, lecz różnicą potencjałów, 
czyli napięciem – jednostką jest oczywiście wolt). I tu od razu 
nasuwa się myśl: przykładowy napis na baterii 1,5 V, nie oznacza 
napięcia na biegunach, jednak jest to jego siła elektromotoryczna. 
Napięcie może być takie same (w przypadku stanu jałowego), ale może 
być też znacznie mniejsze (w przypadku przeciążenia), lub też w ogóle 
równać się 0 (zwarcie). 
PS: Jednostką oporu elektrycznego jest "om" dosłownie, lecz oznacza 
się ją grecką literą - której niestety - nie jestem w stanie tu 
napisać. 

Jeszcze o rezystancji i połączeniach 

Mówiliśmy już o przykładowym druciku, który posiadał jakąś 
rezystancję i łączył bieguny źródła. W praktyce tak nie postępujemy, 
gdyż nasz tzw. drucik jest elementem obwodu należącym do przewodników, 
jego zadaniem jest przewodzenie prądu jak najlepiej, a nie stawianie 
mu oporu. Dlatego praktycznie przyjmuje się rezystancję przewodów 
równą 0 (tzn. nie bierze się ich pod uwagę). Ich opór jest znikomo 
mały, że nie trzeba ich uwzględniać przy obliczeniach, rozwiązywaniu 
obwodów elektrycznych. Lepiej jest stworzyć rezystancję w jednym 
skupieniu, niż rozciągać ją na całą długość przewodu. Element taki 
istnieje i nazywamy go rezystorem (inaczej opornikiem, ang: resistor). 
Na schematach zaznacza się go prostokątem, jego zadaniem jest 
stawianie oporu prądu elektrycznemu. Rezystor to najbardziej 
podstawowy element obwodu, jeszcze o nim sobie powiemy. Jeden 
rezystor pomiędzy biegunami źródła powoduje, że można dopasować prąd 
w obwodzie. Zastanówmy się jakie jest napięcie pomiędzy jednym a 
drugim zaciskiem rezystora (zaciski rezystora to jego końce, które 
służą do łączenia elementów). Mówiliśmy, że przewodnik nie posiada 
żadnej rezystancji (równa 0), zatem potencjał na jednym końcu 
przewodnika i drugim jest identyczny. Napięcie na końcach przewodnika 
jest zatem równe 0. Skoro tak, łatwo obliczyć, że jeżeli mamy jeden 
rezystor wstawiony między bieguny źródła (plus oczywiście obwody 
łączące), to napięcie na nim jest takie samo jak napięcie źródła. 
A co w przypadku połączenia kilku rezystorów? Zanim dojdziemy do tego 
tematu musimy sobie wytłumaczyć czym jest połączenie równoległe i 
szeregowe w obwodzie.. Na poniższym fragmencie schematu przedstawiłem 
połączenie szeregowe kilku elementów: 

a ------|=|------|=|------|=|----- b 

Widzimy trzy dowolne elementy obwodu (na razie nieważne co to za 
elementy) połączone szeregowo. Ważne jest, że przez wszystkie 
przepływa ten sam prąd, ponieważ nie może on nigdzie „uciec” o czym 
dowiesz się niedługo. Napięcia na tych elementach mogą być rożne. 
Poniżej natomiast przedstawiłem połączenie równoległe trzech 
elementów: 

      |------|=|------| 
a --|-----|=|-------| -- b 
      |------|=|------| 

Przez te elementy biegną już inne prądy, ale napięcie na tych trzech 
elementach jest to samo. Można również tak zdefiniować połączenia 
równoległe i szeregowe: przez elementy połączone szeregowo płynie ten 
sam prąd, a na elementach połączonych równolegle jest to samo 
napięcie. 
Teraz zastanówmy się jak obliczamy rezystancję w przypadku kilku 
elementów, które stwarzają opór (nie muszą to być koniecznie 
rezystory, ale np. odbiorniki energii (grzejnik), ale o tym dowiesz 
się później). W połączeniu szeregowym sytuacja jest chyba jasna. 
Rezystancja zastępcza całego układu kilku rezystorów w tym przypadku 
jest ich sumą. Można to zapisać tak: Rz = R1 + R2 +R3… itd. Jak się 
ma to w przypadku połączenia równoległego? Otóż tutaj nie dodajemy 
rezystancji, ale przewodności (konduktancje). Wiadomo, że więcej 
przewodów stanowi lepszą przewodność niż jeden przewód, zatem ich 
przewodności się dodają. A ponieważ przewodność to odwrotność oporu, 
możemy zapisać: 1/Rz = 1/R1 + 1/R2 + 1/R3.. itd. Zatem odwrotność 
rezystancji całego układu kilku rezystorów jest sumą odwrotności ich 
rezystancji. Dzięki temu możemy już liczyć bardziej skomplikowane 
obwody. Weźmy taki oto przykład: 

a ----|=|----|------|=|-------|-----|=|---- b 
                 |------|=|-------| 
  
  
Co tu widzimy? Otóż są to 4 rezystory, ale jak zaraz się okaże są 
problemy z rozpoznaniem ich połączenia. Ustalmy może, ze każdy z nich 
ma rezystancję 5 om, a napięcie pomiędzy punkami a i b wynosi 2 V. 
Może jeszcze je ponumerujmy (od lewej strony): R1, u góry (R2), na 
dole (R3) i po prawej (R4). Widzimy, że R2 i R3 są razem połączone 
równolegle względem siebie. Natomiast R1 i R4 są połączone szeregowo, 
ale jeszcze z układem rezystorów R2 i R3. Najprościej będzie zatem 
obliczyć najpierw rezystancję zastępczą układu R2 i R3. Są połączone 
równolegle, zatem: 1/Rz = 1/R2 + 1/R3. Po obliczeniu tego prostego 
rachunku dochodzimy do wniosku: Rz = 2,5 om. Teraz już bardzo prosto 
liczymy rezystancję zastępczą całego obwodu R = 5 + 2,5 + 5 = 12,5 om. 
Zatem wyliczyliśmy całkowitą rezystancję tego układu czterech 
rezystorów. Prąd jaki będzie płynął od punktu a do b to oczywiście 
stosunek U/R, zatem jest to prąd o natężeniu 0,16 A. Nic trudnego. 
Spójrzmy jednak na nasz obwód. Prąd o którym mówimy przebiega 
przewodem od punktu a oraz przewodem od punktu b. Natomiast w dwóch 
przewodach połączonych równolegle (przy rezystorach R2 i R3) płyną 
już różne prądy. Ale jakie są ich wartości? Otóż tutaj musimy 
wprowadzić pierwsze prawo Kirchoffa. Mówi ono, że suma algebraiczna 
prądów dopływających do węzła jest równa sumie prądów odpływających. 
Węzeł na obwodzie chyba każdy intuicyjnie potrafi rozpoznać, jest to 
punkt, w którym następuje rozgałęzienie obwodu. Przykładowo, do węzła 
(mówimy węzeł, ale na schematach jest to po prostu „punkt”) wchodzi 5 
obwodów z prawej strony i jeden obwód z lewej. Niech prąd płynie ze 
strony prawej na lewo i przez każdy z tych pięciu przewodów płynie po 
2 A. To wtedy przez przewód z lewej strony płynie 10 A. Prawo to jest 
chyba oczywiste, nie ma się co nad nim dłużej zastanawiać, prąd nie 
może się w kablu „zawieruszyć” ani uciec. Zatem, w naszym 
rozpatrywanym obwodzie na pewno suma prądów z dwóch przewodów 
połączonych równolegle da nam 0,16 A. 
Na co warto zwrócić uwagę, to fakt że wartości w różnych 
rozpatrywanych przypadkach dla prądów są bardzo małe, u nas 
przykładowo wyszło 0,16 A. Niektórzy dziwić się mogą, dlaczego 
wychodzi tak mało, ale w praktyce operujemy właśnie takimi prądami, 
albo nawet jeszcze znacznie mniejszymi. 

Spadki napięcia 

Skoro było pierwsze prawo Kirchoffa to i drugie musisz poznać :) 
Weźmy pod uwagę taki oto prościutki obwód: 

a ----|=|------|=|----- b 

Rezystory odpowiednio: R1 = 4 om, R2 = 6 om. Napięcie między punktami 
a i b = 4 V. Prąd obliczamy od razu (mówię prąd, jednak fachowo 
nazywa się to natężeniem – w praktyce jednak każdy mówi prąd to i wy 
możecie :)) I = 4 / (4+6) = 0,4 A. Wiemy, że między punktami a i b 
jest napięcie 4 om, ale nas interesuje jakie jest napięcie na 
zaciskach rezystorów. Otóż jak to liczymy? – bardzo prosto, z prawa 
Ohma. Prąd płynący przy oba rezystory to 0,4 A. Pierwszy rezystor ma 
opór 4 om. A wiemy z w/w prawa, że napięcie to U = I*R, zatem mnożymy 
i otrzymujemy prosty wynik: U1 = 1,6 V. Jest to napięcie między jedną 
końcówka rezystora a drugą (pomiędzy jego zaciskami). Napięcie na 
drugim rezystorze: U2 = 2,4 V. Co zauważyliśmy? Otóż suma napięcia U1 
i U2 daje nam napięcie źródła. To właśnie podsuwa nam drugie prawo 
Kirchoffa. Jeszcze tylko małe wyjaśnienie. Obliczamy prądy i napięcia, 
ale nie braliśmy pod uwagę kierunku prądu. Zatem załóżmy, że punkt b 
ma potencjał 0 V, a punkt a : 4 V. Wszystko się zgadza – napięcie 
jest równe 4 V. Prąd płynie z lewa na prawo. Napięcie jednak 
zaznaczamy strzałką odwrotną, tak aby grot wskazywał punkt o wyższym 
potencjale. Czyli zarówno strzałka oznaczająca napięcie na źródle jak 
i strzałki, które opisują napięcia na rezystorach w naszym przypadku 
są zwrócone w stronę lewą (wskazują punkt o wyższym potencjale). 
Spróbujcie sobie wyobrazić tenże obwód, gdyby punkty a i b były 
blisko siebie (bo w praktyce tak właśnie jest, punkty a i b to nic 
innego jak źródło napięcia). Skoro strzałka napięcia ma pokazywać 
punkt o wyższym potencjale, w takim przypadku jest ona zgodna z 
kierunkiem prądu. Teraz jeżeli mamy dowolne oczko (jest to 
przynajmniej jedna zamknięta droga dla przepływu prądu) to suma 
algebraiczna napięć jest równa 0. Na pewno nie wiesz co to oznacza, 
zatem już tłumacze. Dobieramy sobie jakiś punkt w oczku.. najprościej 
zaczynać od źródła i jedziemy po obwodzie dodając wszystkie napięcia, 
które są opisane przez strzałki w jedną stronę i odejmujemy napięcia, 
które są opisane przez strzałki w drugą stronę. Końcowy wynik równa 
się 0. Najprościej widać to na naszym przykładzie powyżej. 

Praca i moc 

Standardowe pojęcia pracy (energii) oraz mocy mam nadzieję, że każdy 
zna, tutaj zajmujemy się elektroniką – będziemy się zatem tylko 
ograniczać do tego tematu. Jak wiemy z fizyki, praca to nic innego 
jako iloczyn napięcia między dwoma punktami do ładunku, jaki został 
między nimi przeniesiony. Pracę oznaczamy dużą literą W (ang: work), 
a jednostką jest oczywiście Joul (czyt. „dżul”). W = U*Q. Wiemy 
jednak, jak zostało określone natężenie prądu, I = Q / t (stosunek 
ładunku jaki przepłynął, do czasu). Przekształcając ostatni wzór, aby 
wyciągnąć Q i wstawiając do wcześniejszego, otrzymujemy: W = U * I * 
t. Oznacza to, że praca jaka się wydziela na dowolnym elemencie 
obwodu, równa jest iloczynowi: napięcia na tym elemencie, prądu jaki 
przez niego przepływa oraz czasu, w jakim proces ten trwa. Oczywiście 
pamiętamy, że mowa cały czas o prądzie stałym. W przypadku rezystorów, 
praca ta objawia się zużywaniem ciepła. Moc jak wiemy, jest to 
stosunek pracy do czasu, w jakim została ona wykonana. Dzieląc 
powyższy wzór przez „t” (czas) po lewej stronie widzimy wzór na moc. 
Zatem jest to nic innego jak iloczyn prądu i napięcia. P = U * I (moc 
oznaczamy dużą literą P (ang: power)), a jednostką mocy jest wat. 
Przykładowo: jeżeli w jednej sekundzie na rezystorze wydziela się 
energia (praca) 1 J, to moc wynosi 1 W. A jak ma się to w praktyce? 
Otóż jednostka pracy (Joul) jest zbyt mała aby można było ją używać, 
dlatego stosujemy jednostkę inną, związaną z mocą: kilowatogodzina 
(Kwh.). Jest to energia, jaką zużywa odbiornik o mocy 1 kW (kilowata) 
w ciągu godziny. Jednostka ta jest stosowana w gospodarstwie domowych, 
ot chociażby w licznikach energii elektrycznej, chociaż jednostką w 
układzie SI na pracę jest Joul. Również wat jest bardzo niewielką 
jednostką, często stosujemy: kilowaty, megawaty. Mechanicy natomiast 
używają jeszcze innej jednostki na moc, jaką jest koń mechaniczny. 1 
KM = 736 W = 0,736 KW. Dla tych co nie wiedzą przypominam, że „kilo” 
oznacza mnożnik razy 1000, „mega” natomiast, razy 1000000 (zresztą 
informatycy powinni to wiedzieć, bajty mają takie same przedrostki). 
W każdym obwodzie prądu, tzw. „bilans” mocy musi się zgadzać. Moc 
dostarczona do obwodu, to suma wszystkich mocy na źródłach 
(iloczyn U * I),natomiast moc pobrana ze źródła to suma wszystkich 
mocy na elementach obwodu (rezystory itd.. również iloczyn U * I). 
Sumy te są zawsze sobie równe. (Mówiąc równe, mam na myśli 
teoretyczne rozwiązywanie obwodów, w praktyce jednak istnieje 
niewielka strata mocy na przewodach, które się ogrzewają). Moc 
pobrana / oddana w obwodzie jest największa, jeżeli obwód jest 
w stanie dopasowania. 

I to by było tyle jeśli chodzi o teorię. Zapraszam do części 
praktycznej :)

Powrót do "Elektronika"